czwartek, 11 lutego 2016

z gruszki czy pietruszki

pojawiła się, spadła z wierzby, gruszki, wyskoczyła z pietruszki... czas najwyższy by historia ma światła dziennego dostała, historia mej choroby a w zasadzie diagnozy UWAGA!!! krótko nie będzie

czerwiec 2014
ciepło, pięknie wiosennie wokół, lato za rogiem, dwa miesiące intensywnego biegania za mną, wielkie rewolucje ogródkowe - stary szopogaraż zburzony, garaże nowe postawione, różne krzaczki przeprowadzają się w inne zakątki placu - cała rodzina ciężko pracuje włącznie ze mną (no bo każdy ruch sprawi że na pewno schudnę a odchudzałam się chyba od urodzenia psychiczka taka)
po ciężkim dniu budzi mnie nocką przeogromy ból, ledwo doczołgałam się do szafki z lekami, trzęsłam się z bólu, z płaczu, ze strachu - lek zadziałał, zasnęłam, rano pamiętałam ale po co komu coś gadać... kolejna noc ok, następna już nie ok - powtórka z rozrywki - bóóóóól, płacz, dwie nospy + nurofen, 20 min zwijania się i śpię. Rano umawiam się do ortopedy (logiczny tok myślenia co? dźwigałam ciężkie rzeczy, kopałam w ziemi łopatą, zasuwałam z karą, pewnie coś w kręgosłupie przeskoczyło) - diagnoza lekarza -> wypadnięty dysk. Zalecone ćwiczenia nie pomagają...
Ból pojawia się nie często ale jak już to właśnie tylko w nocy i tylko mega mocny grrrr

lipiec 2014
odwiedzam Oświęcim, wizytuję ponoć super hiper kręglarza - powyginał mną na wszelkie strony i sposoby, znów zestaw ćwiczeń, znów nie pomaga... pomaga podwójna nospa i nimesil
Zauważam że po wypiciu nawet łyczka alkoholu (duuuużo powiedziane alkohol - piwko radler wystarczyło) ból pleców (lędźwiowy odcinek) od razu mnie atakuje
koniec miesiąca spontanicznie lecimy na wakacje, cudowne greckie ciepłe klimaty, oddech morza, dotyk piasku, smak chlebka tonkanego w oliwie mmmm raj + prawie codzienne bóle już nie tylko w nocy :(

sierpień 2014
w połowie miesiąca wracamy z wakacji i od razu wbijam do internisty - badanie krwi, skierowanie do gina, prześwietlenie klatki p., usg, laryngolog, stomatolog - wszystko w normie PRÓCZ krwi, lekka anemia (mam się nie przejmować bo to pewnie po okresie) i OB 70! (też mam się nie przejmować bo nawet zwykle zapalenie zęba może nieźle podnieść OB). Więc się nie przejmuję... ale szukam w intenetach ale wprost diagnozy nie chcą pokazać

wrzesień 2014
ponowna morfologia - wynik identyczny jak w sierpniu
ból często i mega mocno przypomina o sobie
ginka znajduje małą torbiel przyjajnikową, podejrzewa że może ONA sieje...

październik 2014
dostaję końską dawkę dwóch antybiotyków w zastrzykach, mam siłe tylko leżeć. Dodatkowo pojawia się gorączka do 38' codziennie (ginka się cieszy bo często choroba jak się leczy to czasem daje takie objawy, to i ja się cieszę leżąc dzień i noc)
Kontrolna morfologia po kuracji antybiotykowej - OB spada do aż 65!!! gorączka pozostaje już ze mną codziennie... Gin zaprasza mnie do szpitala na konsultacje z ordynatorem - pozostawiają mnie przed decyzją czy usunąć torbielke (niby mała ale może jest przyczyną zamieszania całego). Jestem więc na TAK bo zmęczona już jestem lekami, temperaturą, bólem...
Zatem oddział ginekologiczny w Mikołowie wita, strach przed znieczuleniem ogólnym większy niż przed samą wizją zabiegu... przeleciało szczęśliwie 4 dni, pierwsza taka rozłąka z mym syneczkiem!!! Najgorsze z wszystkiego!!!!
Kontrola morfologii po zabiegu, OB powyżej 70! Gorączka nadal, bóle częste, ilość leków przeciwbólowych narasta

listopad 2014
odwiedzam co drugi dzień internistę, badania w kierunku boleriozy i inne dziwne ANA itp. wszystkie raczej w normie. Wysyła na TK, termin w ciągu kilku dni, wynik też szybko, jakieś dziwne zmiany w kręgosłupie... W końcu dostaję skierowanie do szpitala "w tydzień przebadają Panią od góry do dołu" - tydzień przeciągnął się do TRZECH!!!!!!
Katowice Ochojec, oddział wewnętrzny i reumatologii - badania codziennie coś ale konkretów brak, lekarka nic nie mówi bo pewna nie jest ale na moje pytanie czy cos poważnego się kroi tylko się śmieje i każe nie martwić, już prawie, prawie wie ale jeszcze musi doprecyzować wynik innymi badaniami. Po dwóch tygodniach nie wita mnie uśmiechem, nie rozmawia ze mną na sali jak zwykle tylko prosi do siebie do gabinetu. I spokojnie informuje, że myślała że coś tam ale jednak wszystko wskazuje że jest to NOWOTWÓR, że najprawdopodobniej coś co widnieje w kręgosłupie to jest już przerzut a teraz skupią się na szukaniu źródła pierwotnego.... aaaaaa AAAAAA
BOŻE jak to??? że ja? że wyrok już? a co z moim synkiem? a jak mam powiedzieć mamie?
niewierze, płacze, niewierze, płacze, niewierze, płacze.........
dzwonie do siostry, płaczemy razem
dzwonie do mamy, kłamię i śmieję się
dzwonie do męża, płaczemy, uspokaja mnie, uspokaja na głos siebie, płaczemy

W międzyczasie synuś ma pasowanie na przedszkola mój dzielny trzylatek, nie ma mnie przy nim, płaczę znów

No i szukają: usg piersi OK,  endoskop przeszukuje żołądek - OK, ponowne TK, potem MR - jakiś guz w klatce pomachał im... dodatkowe badania wskazują jakby na chłoniaka. Przyjeżdża torakochirurg z Zabrza, zaleca pobranie wycinka, oczywiście że się zgadzam.

grudzień 2014
Rano 2 grudnia wypisują mnie po 3 tygodniach do domku. Cudownie!!!!! i nawet Mikołajki spędzę z maluszkiem mym, pierwsze które bardzie zapamięta :) ale miłe chwile krótko trwają
8 grudzień 8:00 zgłaszam się na izbe przyjęć w Zabrzu. tego samego dnia maltetują mnie bronchoskopem KATASTROFA! prawie uduszona!!! a lekarz z uśmiechem zadaje pytania jakbym miała mu odpowiedzieć pełnym zdaniem ;) i jeszcze pyta czy chcę zerkną w ekranik bo niektórzy lubią podpatrzeć swoje oskrzelka i płucka!!!  RATUUUUNKU powietrza!!!
9 grudzień mediastinoskopia.
11 grudzień wracam do mojego maluszka :)
boli jak cholerka, mężula pomaga we wszystkim, synuś nawet grzeczniejszy jakby, albo ja stęskniona po prostu!
Wszyscy czekamy na wynik. Po jakimś tygodniu odbieram, w szoku jestem! myślałam, że dostanę czarno na białym o co kaman... a dostaję wynik z podejrzeniem chłoniaka ale do dokładniejszego badania każą udać się do Gliwic.
Jadę na prywatną wizytę do hematologa polecanego przez kilka osób, ten zaś poleca zawieść pobrane bloczki do prywatnego badania na Ligote, tak tez robię - będzie szybciej (choć nie koniecznie bo przed samym Bożym Narodzeniem wszyscy myślą o Bożym Narodzeniu). Dla mnie święta nagle zniknęły, odliczałam minuty do odebrania wyniku....
28 grudzień dzwonię, JEST WYNIK, odbieram - KLASYCZNA POSTAĆ CHŁONIAKA HODGKINA.
koniec kropka

cdn.


3 komentarze:

  1. zaczepiam się w czytaniu i kibicowaniu ;-)
    i jeśli mnie wzrok nie myli mam zaszczyt pierwszego komencia wysmarować :-)
    jeśli mogę z technicznych spraw skomentować... w blasku tych tapetowych światełek bardzo ciężko się czyta. Piękne ale niezbyt praktyczne przy czytaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. również jestem zaszczycona :)
      i dziękuję za rady, póki co raczkować i eksperymentować zaczynam w blogowej krainie

      Usuń
    2. Tak jest znaaaacznie lepiej :-D:-D:-D

      Usuń